Henryk Płóciennik. Geniusz polskiej grafiki

2022-05-16
Wirtuoz linorytu i monotypii. Jeden z najbardziej interesujących łódzkich twórców. Henryk Płóciennik przez wielu bywa nazywany geniuszem polskiej grafiki. Czarno - białe kompozycje z odciśniętymi dłońmi, stylizowanymi postaciami ludzkimi i roślinami stają się jego najsłynniejszymi, choć niejedynymi dziełami sztuki.

Urodził się 5 marca 1933 roku w Łodzi. Odkąd pamięta kocha rysować, marzy o byciu artystą. To w jego życiu jedyna opcja, chłopak często wagaruje, wolny czas spędza w bibliotece Muzeum Sztuki. Ogląda reprodukcje obrazów, z czasem zaczyna kopiować zagranicznych malarzy. Są wśród nich Michał Anioł, Picasso. Marzy o indeksie Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych, ostatecznie nie zdąża na egzamin. Swojej decyzji nigdy nie żałuje. Tym bardziej, że wkrótce otrzymuje posadę woźnego w ukochanym muzeum. W chwilach gdy nic się nie dzieje Płóciennik portretuje dzieci. Niestety pewnego dnia informacja dociera do dyrektora, który zwalnia grafika.

Na szczęście Henryk ma już inną posadę; projektuje sklepowe wystawy, uczy się liternictwa. Ta wiedza wkrótce mu się przyda, artysta wycina litery do barów mlecznych w całym województwie łódzkim. Kiedy pojawia się oferta współpracy z Klubem Międzynarodowej Prasy i Książki, Płóciennik nie zastanawia się długo. Tworzy plakaty na spotkania autorskie, otrzymuje pierwsze zlecenia. Ma zająć się przemalowaniem portretów Lenina, Stalina i Bieruta, ale zamiast przywódców socjalistycznych państw wykonuje wizerunki ukochanych przez siebie jazzmanów. Portrety Milesa Davisa, Billa Evansa i Johna Coltraine'a przykuwają innych osób.

„Przychodził tam malarz Konstanty Mackiewicz, który obserwował mnie przy pracy. «Pan to jest taki Picasso» - powiedział. Miał na myśli, że tworzę abstrakcyjne formy. «To nie to, pan musi malować z natury, niech pan zobaczy, jaki świat jest piękny. »Wziąłem sobie radę do serca i na małych tekturkach zacząłem malować olejne martwe natury”. Henryk Płóciennik godzinami trenuje; ma ku temu odpowiednie warunki, miasto przekazało mu pracownię na Piotrkowskiej.

Jakiś czas później do grafika los ponownie się uśmiecha, na jednym ze spotkań w Klubie poznaje Leszka Rózgę, uznanego artystę. Radzi Płóciennikowi, by dostał się do Związku Polskich Artystów Plastyków. Henryk szybko przygotowuje niezbędną teczkę. Zna na pamięć rysunki, szkice i obrazy. Trochę denerwuje się spotkaniem, będzie oceniany przez twórców, których dzieła wielokrotnie podziwiał. Po raz kolejny pomagają mu znajomi, a konkretnie pozytywna opinia Alfreda Lenicy, szanowanego w środowisku malarza awangardowego.

Początek lat 60. to dla Płóciennika wspaniały czas. Chętnie jeździ na wystawy, z każdej przywozi wyróżnienia. Po latach wyzna: „Koledzy miewali pretensje, że nie jestem wykształcony, a zdobywam nagrody. Zazdrościli mi”. Faktycznie, ilość statuetek, medali i dyplomów może zaskoczyć i przyprawić o zawrót głowy. Dzięki wygranym w konkursach Płóciennik zyskuje pewność siebie; za najważniejsze wyróżnienia uważa zdobyty w 1966 roku Złoty Medal i medal na VI Międzynarodowym Biennale Exlibrisu w Malborku. Prace artysty przykuwają uwagę na wernisażach w Związku Radzieckim, Tunezji, Turcji, Urugwaju, Wenezueli, Anglii, Norwegii, Stanach Zjednoczonych, Kubie, Maroku i Szwajcarii. To tylko niektóre miejsca, w jakich regularnie bywa Płóciennik. Niektóre dzieła są starannie wykończone, inne wprost przeciwnie. Artyście wystarcza kilka kresek, za pomocą których tworzy twarz modela.

Henryk Płóciennik: „To, czy prace są przedstawiające, czy abstrakcyjne, zależy od czasu, w którym powstają. To dla mnie wielka niewiadoma”. Grafik stale się czegoś uczy, znajomi nie wyglądają na zaskoczonych, gdy oznajmia im, że zaczyna przygodę z monotypią. Mówi: „To trudna technika, która mnie ostatnio bardzo fascynuje. Bazą monotypii jest odbitka graficzna, która może występować w wielu egzemplarzach, ale ręczne dodanie akcentu barwnego farbą sprawia, że staje się unikatowa”.

Tłumaczy: „W tej technice można uzyskać różne efekty, zróżnicowane faktury. Ostatnio, gdy kręcono o mnie film dokumentalny, pani reżyser zapytała, co to właściwie jest monotypia. Pokryłem dłoń grubą warstwą czerwonej farby i uderzyłem nią w biały karton. Gdy odbitka wydaje się autorowi niedoskonała, już na niej dorabia brakujące formy czy plamy albo coś zamalowuje - tak powstaje monotypia plus. Plus to ten naddatek”.

Henryk Płóciennik bywa nazywany tytanem pracy, zdarza się, że wychodzi z pracowni tylko na chwilę. „Teraz pracuję tylko przy dziennym świetle, bo oczy wysiadają. Robię dwie, trzy monotypie, odkładam, przyglądam się. Coś zamaluję albo dodam aż do momentu, kiedy będę zadowolony. Czasem grafika odleży się rok, dwa i znowu ją psuję. Parę razy proponowałem nawet kolekcjonerom, że poprawę im moje prace, ale nie pozwalają”.

Gdy 8 lipca 2020 roku, w wieku 87 lat Henryk Płóciennik umiera, miłośnicy jego twórczości pogrążają się w żałobie. Artysta pozostawił po sobie wiele niezapomnianych dzieł. Zaskakiwał wyszukanymi, czasem prostymi formami. Uwodził wyobraźnią. Nawet zwykłe rysunki i szkice stawały się czymś nadzwyczajnym. Był wyjątkowym artystą, człowiekiem - orkiestrą. O grafikach Henryka Płóciennika mawia się, że są jak diamenty. Niepowtarzalne i niezrównane. Po prostu genialne.


Ważne: Strona wykorzystuje pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania serwisu do indywidualnych potrzeb użytkowników. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej informacji można znaleźć w naszej "Polityce Cookies".