Marek Zyga. Rzeźbiarz ludzkich emocji

2021-12-03
Swoje rzeźby postrzega poprzez emocje. Lubi się nimi posługiwać, liczą się dla niego na równi z warsztatem. Inspiruje go człowiek, jego ruchy, gesty, reakcje i zachowania. Chętnie łączy na pozór niepasujące materiały, wprawiając w osłupienie miłośników współczesnej rzeźby.

Marek Zyga urodził się w 1968 roku w Bolesławcu. W mieście, w którym zna każdą ulicę, a  Muzeum Ceramiki wielokrotnie zwiedził spędza dużo czasu. Sporo rysuje, jednak nie marzy - jak niektórzy artyści - o sławie. Nie ma okazji zająć się twórczą pracą, chociaż sztuka pociąga go od najmłodszych lat. Zamiast niej zdaje na zootechnikę. Na studia się nie dostaje. Wyjeżdża z Polski, po kilku latach wraca. W wolnym od pracy czasie pochłania go glina, chropowaty w dotyku materiał. Do tworzonych z gliny masek i głów dodaje metale i kamienie. Zyga tworzy je ze świetnie nadającej się do tego masy szamotowej, czyli materiału wykonanego ze zmielonej gliny szamotowej z dodatkiem różnego rodzaju łupków.

Dużo czasu rzeźbiarz spędza w warsztacie, doskonale się w nim czuje. Na półkach umieszcza wykonywane od 2003 roku odlewy masek, twarzy i rąk, a także gipsowe formy. Później gdy wyschną pokrywa je pigmentami, najczęściej w różnych odcieniach czerwieni, błękitu, szarości i szkliwi. Dba by postacie były symetryczne. Zyga lubi każdy styl, ale najwyżej ceni klasycyzm i surrealizm. Wyjawia: „Jako samouk wyczulony jestem na sprawy warsztatowe. Zanim rozpocznę nową pracę myślę o tym jak ją wykonać. Nie robię szkiców tylko od razu wykonuje model w glinie. Prace zdobione są angobami, pigmentami oraz szkliwione. Moje rzeźby nawiązują do klasycznych form rzeźbiarskich. Można dostrzec popiersia, torsy, głowy, niosące treści symboliczne, erotyczne, demaskatorskie - czasem z pewną domieszką surrealizmu”.

Przez cztery lata szkoli się, odciska i formuje glinę. Tworzy coraz więcej ludzkich posągów. Zyga: „Tematem moich zainteresowań rzeźbiarskich jest człowiek, a zwłaszcza jego ciało oraz gesty. Ciekawią mnie osoby, ich zachowania, reakcje. Moje rzeźby to jakby przetworzone obrazy z rzeczywistości, niejako opowieści. Kiedy urodzi się pomysł i nabierze realnych kształtów, rzeźbię w glinie - a następnie tworzę formę gipsową”. Dodaje: „Moim sprzymierzeńcem jest doświadczenie i obserwacja. Inspiracją człowiek, a właściwie relacje między ludźmi, różnice i podobieństwa”.

Lubi eksperymentować. Do masy szamotowej dodaje ożywiające statyczne rzeźby litery i cyfry. Nazywa je „małymi dziełami sztuki”. Coraz bardziej rzeźbiarza pociąga brąz, z którego wykonuje  większe kompozycje. Postacie siedzą na cokołach, są zamyślone, smutne, pogrążone w melancholii. Niektóre z nich dźwigają ażurowe, stworzone z liter figury. Inne mają na sobie złożone z cyfr i liter ubrania.

W 2007 roku Zyga pokazuje kilka prac na wystawie w Muzeum Ceramiki w Bolesławcu. To pierwszy z wielu wernisaży, w których uczestniczy. Ma szczęście. Jego kompozycje zostają zauważone, spotykają się z pozytywnymi opiniami krytyków. Na ekspozycji poznaje Wiktora Borowskiego, późniejszego agenta. Borowski ma doświadczenie w sprzedaży dzieł, zna się na rynku sztuki - wcześniej sprzedawał prace swojego ojca, Stanisława. Zyga dobrze się z nim dogaduje, razem pojawiają się na najważniejszych wystawach i targach sztuki w Polsce, Belgii, Niemczech, Holandii i Danii. Tylko w 2007 roku jadą na wystawę w belgijskiej Francis Hebda Gallery. Dla Zygi to spore wyróżnienie, tym bardziej, że dostaje coraz więcej zaproszeń na  wernisaże. Rok później pojawia się w Wurtzburg Palast, gdzie pokazuje swoje dotychczasowe prace. Artysta rozpoczyna współpracę z kilkoma galeriami sztuki na czele z holenderską Galerią van Loon, mieszczącą się w Gent Francis Hebda Gallery i New Form Galey Treleborg w Szwecji. Regularnie pojawia się w Krakowie i Bolesławcu. W 2013 roku Marek Zyga wyjeżdża do Stanów. W Karen Echt Gallery i Art Fair SOFA nie może odpędzić się od wielbicieli sztuki współczesnej. Gdziekolwiek się pojawi jego prace budzą niekłamany zachwyt. Oryginalne i intrygujące rzeźby coraz bardziej podobają się widzom. Są wśród nich osoby na co dzień omijające wielkim łukiem galerie i muzea. Zyga się cieszy, nie ukrywa, że pragnie przekazać swoją wizję sztuki. Chociaż nieprzerwanie tworzy rzeźby i łączy ze sobą nowe materiały nie uważa się za artystę. Woli by jego sztuka była łatwa i przyjemna w odbiorze, w ten sposób pragnie zachęcić widzów do odwiedzania galerii.

Marek Zyga przez wielu jest nazywany rzeźbiarzem ludzkich emocji i gestów. To właśnie one obok doskonale wykonanych, symetrycznych masek, głów, cało postaciowych figur zachwycają i zmuszają do refleksji. Uwodzą fantazją i wyobraźnią. Nowoczesne i klasyczne. Ekspresyjne i statyczne. Inspirowane antykiem i surrealizmem. Może właśnie dlatego artysta czuje się spełniony? Faktem jest, że jego dzieła mają wielu zwolenników. Nie tylko w Polsce.

Swoje rzeźby postrzega poprzez emocje. Lubi się nimi posługiwać, liczą się dla niego na równi z warsztatem. Inspiruje go człowiek, jego ruchy, gesty, reakcje i zachowania. Chętnie łączy na pozór niepasujące materiały, wprawiając w osłupienie miłośników współczesnej rzeźby.

Marek Zyga urodził się w 1968 roku w Bolesławcu. W mieście, w którym zna każdą ulicę, a  Muzeum Ceramiki wielokrotnie zwiedził spędza dużo czasu. Sporo rysuje, jednak nie marzy - jak niektórzy artyści - o sławie. Nie ma okazji zająć się twórczą pracą, chociaż sztuka pociąga go od najmłodszych lat. Zamiast niej zdaje na zootechnikę. Na studia się nie dostaje. Wyjeżdża z Polski, po kilku latach wraca. W wolnym od pracy czasie pochłania go glina, chropowaty w dotyku materiał. Do tworzonych z gliny masek i głów dodaje metale i kamienie. Zyga tworzy je ze świetnie nadającej się do tego masy szamotowej, czyli materiału wykonanego ze zmielonej gliny szamotowej z dodatkiem różnego rodzaju łupków.

Dużo czasu rzeźbiarz spędza w warsztacie, doskonale się w nim czuje. Na półkach umieszcza wykonywane od 2003 roku odlewy masek, twarzy i rąk, a także gipsowe formy. Później gdy wyschną pokrywa je pigmentami, najczęściej w różnych odcieniach czerwieni, błękitu, szarości i szkliwi. Dba by postacie były symetryczne. Zyga lubi każdy styl, ale najwyżej ceni klasycyzm i surrealizm. Wyjawia: „Jako samouk wyczulony jestem na sprawy warsztatowe. Zanim rozpocznę nową pracę myślę o tym jak ją wykonać. Nie robię szkiców tylko od razu wykonuje model w glinie. Prace zdobione są angobami, pigmentami oraz szkliwione. Moje rzeźby nawiązują do klasycznych form rzeźbiarskich. Można dostrzec popiersia, torsy, głowy, niosące treści symboliczne, erotyczne, demaskatorskie - czasem z pewną domieszką surrealizmu”.

Przez cztery lata szkoli się, odciska i formuje glinę. Tworzy coraz więcej ludzkich posągów. Zyga: „Tematem moich zainteresowań rzeźbiarskich jest człowiek, a zwłaszcza jego ciało oraz gesty. Ciekawią mnie osoby, ich zachowania, reakcje. Moje rzeźby to jakby przetworzone obrazy z rzeczywistości, niejako opowieści. Kiedy urodzi się pomysł i nabierze realnych kształtów, rzeźbię w glinie - a następnie tworzę formę gipsową”. Dodaje: „Moim sprzymierzeńcem jest doświadczenie i obserwacja. Inspiracją człowiek, a właściwie relacje między ludźmi, różnice i podobieństwa”.

Lubi eksperymentować. Do masy szamotowej dodaje ożywiające statyczne rzeźby litery i cyfry. Nazywa je „małymi dziełami sztuki”. Coraz bardziej rzeźbiarza pociąga brąz, z którego wykonuje  większe kompozycje. Postacie siedzą na cokołach, są zamyślone, smutne, pogrążone w melancholii. Niektóre z nich dźwigają ażurowe, stworzone z liter figury. Inne mają na sobie złożone z cyfr i liter ubrania.

W 2007 roku Zyga pokazuje kilka prac na wystawie w Muzeum Ceramiki w Bolesławcu. To pierwszy z wielu wernisaży, w których uczestniczy. Ma szczęście. Jego kompozycje zostają zauważone, spotykają się z pozytywnymi opiniami krytyków. Na ekspozycji poznaje Wiktora Borowskiego, późniejszego agenta. Borowski ma doświadczenie w sprzedaży dzieł, zna się na rynku sztuki - wcześniej sprzedawał prace swojego ojca, Stanisława. Zyga dobrze się z nim dogaduje, razem pojawiają się na najważniejszych wystawach i targach sztuki w Polsce, Belgii, Niemczech, Holandii i Danii. Tylko w 2007 roku jadą na wystawę w belgijskiej Francis Hebda Gallery. Dla Zygi to spore wyróżnienie, tym bardziej, że dostaje coraz więcej zaproszeń na  wernisaże. Rok później pojawia się w Wurtzburg Palast, gdzie pokazuje swoje dotychczasowe prace. Artysta rozpoczyna współpracę z kilkoma galeriami sztuki na czele z holenderską Galerią van Loon, mieszczącą się w Gent Francis Hebda Gallery i New Form Galey Treleborg w Szwecji. Regularnie pojawia się w Krakowie i Bolesławcu. W 2013 roku Marek Zyga wyjeżdża do Stanów. W Karen Echt Gallery i Art Fair SOFA nie może odpędzić się od wielbicieli sztuki współczesnej. Gdziekolwiek się pojawi jego prace budzą niekłamany zachwyt. Oryginalne i intrygujące rzeźby coraz bardziej podobają się widzom. Są wśród nich osoby na co dzień omijające wielkim łukiem galerie i muzea. Zyga się cieszy, nie ukrywa, że pragnie przekazać swoją wizję sztuki. Chociaż nieprzerwanie tworzy rzeźby i łączy ze sobą nowe materiały nie uważa się za artystę. Woli by jego sztuka była łatwa i przyjemna w odbiorze, w ten sposób pragnie zachęcić widzów do odwiedzania galerii.

Marek Zyga przez wielu jest nazywany rzeźbiarzem ludzkich emocji i gestów. To właśnie one obok doskonale wykonanych, symetrycznych masek, głów, cało postaciowych figur zachwycają i zmuszają do refleksji. Uwodzą fantazją i wyobraźnią. Nowoczesne i klasyczne. Ekspresyjne i statyczne. Inspirowane antykiem i surrealizmem. Może właśnie dlatego artysta czuje się spełniony? Faktem jest, że jego dzieła mają wielu zwolenników. Nie tylko w Polsce.


Ważne: Strona wykorzystuje pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania serwisu do indywidualnych potrzeb użytkowników. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej informacji można znaleźć w naszej "Polityce Cookies".